Wszyscy się zaczęli o to strasznie martwić.
No bo jak było naparzanie w jedną stronę, to nie ma wojny.
Działa zatem sprawdzona metoda: złodziej krzyczy "łapaj złodzieja".
Wojna antypisowska trwa od 2005 roku.
Ale atakowany PIS nie może się bronić, bo zaraz krzyk się podnosi, że agresja.
Od tej pory wojujący z nami oszuści przemycili przez wybory faceta z ciężką wadą serca, który żeby funkcjonować musi stale być na rozluźniającym dopingu i głupkowato się na luzie uśmiechać.
Ale to PIS nagle szykuje się do wojny z głoszącymi miiiłośćniewiniątkami, wszystkie ręce na pokład!
Bezwstydna manipulacja zapełnia media.
Upowszechnia tę manipulację już nawet najbardziej grzeczny z platformersów, czyli najbardziej faryzejski Gowin. ON też zapatrzył się w geniusz biłgorajskiego szambiarza i uważa że jest on
potrzebny w roli bicza na PiS.
No a kiedy szef PISu dobiera do zarządu ludzi odpornych na baty takich biczów - to publika rozpacza: jakiż ten PIS agresywny. Po co to ludzi twardych wybierać do władz partii, atakowanych czym popadnie przez biłgorajskiego szaleńca. Niech cicho siedzą, wtedy nie będzie wojny.