Pani Kopacz, oby kopała wiecznie, wszystkiego się już wypiera.
Znikają wzruszające opowieści o fartuchach i polskich lekarzach stojących ramię w ramię z rosyjskimi przy stołach sekcyjnych.
Nie ma fartuchów, nie ma lekarzy, i nie ma sekcji w opowieściach pani Kopacz.
A wyników ekshumacji oficjalnie nikt nie podaje do wiadomości. Ktoś jednak je zna i się ich boi.
W najnowszym wywiadzie w radiowych Sygnałach dnia, relacjonowanej tutaj, tak odpowiada na kluczowe pytanie
- A czy rosyjscy lekarze patolodzy czynili wszystko zgodnie ze sztuką medyczną? Przecież obserwowała to pani.
- Ja pojechałam tam opiekować się rodzinami i chciałabym, żeby nikt o tym nie zapominał, że moja rola była bardzo określona. Ja pojechałam po to, żeby ci ludzie, którzy zapominali bardzo często o tym, że trzeba zjeść, że trzeba się chwilę przespać, że nie można wiecznie w stresie żyć, że trzeba dojechać do tego prosektorium z hotelu, w którym dość odlegle był położony od tego miejsca...
I tak dalej, i tak dalej, brnie w pielęgniarskie detale, byle dalej od odpowiedzialności za niedopełnienie służbowych obowiązków jako ministra rządu polskiego.
Oby kopała wiecznie.