Pamiętamy jak Donald Tusk wymierzał dyplomatycznego policzka amerykańskiej sekretarz stanu. Condoleeza Rice dostała od polskiego premiera kosza w sprawie tarczy antyrakietowej. Wtedy to, w dniu święta narodowego USA, rząd polski storpedował ostatnią szansę na stworzenie tej tarczy. Trzeba było tylko poczekać do 17 września, abyśmy usłyszeli amerykańską odpowiedź na Donkowe warunki zaporowe.
To już wiadomo. Warto przypomnieć tamten moment mówienia po angielsku dzisiaj, przy okazji nowej finansowej afery - udzielania sobie przez rząd korzyści majątkowychw postaci finansowania lekcji języka obcego z funduszy publicznych.
Tu obok zachwyca się pewien leming zaczadziały antykaczyzmem, jak to pięknie wtedy wypadło, jak się cały świat zacukał z podziwu że polski premier taki kształcuny. Że po polskim Prezydencie, który mówił, co za wstyd, po polsku, podszedł do mikrofonu koleś-luzak i zapodał: Uwaga, tera bede gadał po angielsku.
No może inne trochę były słowa, ale tak było: obejrzał się na Kaczyńskiego,i rzucił: a ja bede lepszy.
I zaczyna cedzić swoje łel-kam ewry-bodi.
Każdy rozsądny człowiek, a zwłaszcza Prezydent Kaczyński wiedział, że niegramotny Tusk ma szeptane ze słuchaweczki słówka, które cedził jedno po drugim, nie mając pojęcia żadnego o intonacji angielskiej i ośmieszając się przed każdym, kto zna angielski.
Trudno było nie uśmiechnąć się ironicznie, że ktoś chwyta się takich grepsów działających na zakompleksionych idiotów. Condoleza Rice z trudem powstrzymała śmiech.
Premier Tusk udawał wtedy, że zna angielski, skoro teraz się na gwałt uczy. Za nasze pieniądze.
Wtedy oszukiwał.
A teraz nas okrada.
