Jeśli społeczność zgromadzona wokół krzyża się nie uspokoi, zdaniem Premiera trzeba będzie zastosować przemoc.
Tymczasem nie ma innego rozwiązania niż pozostawienie tam krzyża dopóki nie zastąpi go inna forma upamiętnienia.
Jak zapowiedział Jarosław Kaczyński: nie wolno usunąć krzyża, dopóki nie powstanie tablica upamiętniająca tamto wydarzenie, żałobę i jej przeżywanie.
Tak się właśnie stanie, to była trzeźwa diagnoza sytuacji, adekwatna do stanu uczuć społeczności zgromadzonej wokół tego krzyża.
Gdyby się głupcy zachłyśnięci posiadaną władzą opamiętali, nie byłoby wcale tego problemu.
Niestety, zdecydowano się na "uroczyste przeniesienie krzyża", które było polityczno-porządkową akcją PO sprytnie przebraną w ornaty, tak sprytnie, że p. Leski kruszy kopie w obronie troskliwej władzy, która musi przecież umożliwić przeprowadzenie "ceremonii religijnej". To żałosne, że Kościół dał się wykorzystać do takiej maskarady i to jeszcze po aroganckich pouczeniach ciecia Grasia, że Kuria powinna energiczniej załatwić problem. Nie była to żadna ceremonia religijna tylko usługa polityczna, gdyż została decyzją doraźną odwołana.
Ale w perspektywie waadza nie pokazuje żadnej empatii. Oni wolą straszyć społeczeństwo zastosowaniem przemocy:
Tak więc najmądrzejszy POlityk nie widzi innego rozwiązania, jak środki uspokajające, a gdy pigułki nie pomogą to środki porządkowe: zgadujmy jakie - kaftan bezpieczeństwa, wstrząsy elektryczne - może wreszcie wymarzona przezeń od 2 lat kastracja?
Gaz łzawiący już był 3 sierpnia, i skoro od tego się zaczęło to teraz napięcie będzie tylko rosło.
